wtorek, 23 czerwca 2015

Elijah i jego przyjaciele cz:3 czyli historia Melani



Melani i jej kłopoty!

Witajcie to ja autor jako że nasza kochana Melani niestety nie pamięta tego co się stało to będę musiał opowiedzieć to za nią.

Był to mroźny dzień Melani  postanowiła po raz pierwszy od kilku miesięcy iść do kościoła ponieważ przypomniała sobie że jednak wierzy w boga. Podziwiała stary kościółek do którego chodziła za młodu ale niestety jej pamięć nie sięga już tak daleko. Spotkała swoje dawne przyjaciółki których nie poznała oskarżyła je o napaść. Jednak wszystko skończyło się dobrze. Gdy wyszła z kościoła zastanawiała się gdzie może się jeszcze przejść niestety zapomniała gdzie mieszczą się wszystkie jej stare miejscówki. A więc poszła przed siebie była godzina 9:00 dzień jeszcze młody gdy Melani szła przed siebie zobaczyła skrzydlate stworzenia podeszła do starszego człowieka pewnie po siedemdziesiątce. Zapytała się starszego pana "Co to za dziwne stworzenia?? Nie boi się pan ich karmić??". Starzec odpowiedział zdziwiony "Przecież toż to piękne stworzenia nazywają się łabędziami. Ich białe pióra przypominają mi o aniołach.". Melani znudzona gadką dziadka powędrowała dalej zostawiając przygnębionego mężczyznę z jego własnymi myślami. Trochę zmęczyła się tym spacerem a więc usiadła na ławce i wpatrywała się w nowo poznane łabędzie myśląc sobie jak te głupie ptaszyska unoszą się na wodzie wyobraziła sobie że pływają na mini pontonach dla łabędzi. Melani całkowicie pochłonęły myśli o pontonach dla łabędzi że nie zauważyła mężczyzny w średnim wieku który usiadł koło niej. Mężczyzna zagaił do staruszki "Piękna pogoda nieprawdaż. Pamiętam jak przychodziłem tu kiedy byłem mały a pani pamięta??". Melani otrzepała się z swoich myśli chociaż nie do końca zapytała mężczyznę "Dlaczego te łabędzie pływają?? Przecież to ptaki!! Mają pontony zamiast nóg??". Mężczyzna spojrzał na Melani z dziwnym wzrokiem nic nie mówiąc i odszedł dalej. Melani oburzona jego zachowanie zawołała za nim "Pff co za wychowanie!! Nawet nie raczył mi pan odpowiedzieć na pytanie…". Postanowiła pójść za przykładem mężczyzny i poszła dalej. Czuła nadciągający głód więc poszła za instynktem głodnej Melani!! Zauważyła budkę z hot dogami postanowiła kupić jednego. Gdy sprzedawca podawał jej hot doga niespodziewanie powiedziała coś dziwnego co zniesmaczyło sprzedawcę "Za moich czasów nie było hot dogów tylko o ile pamiętam jadło się surowe psy… ". Po czym odeszła. Jedząc hot doga znów zadufała  się w swoich myślach pytając się w nich Jak oni przerobili psa na taką małą kiełbaskę. Próbowała sobie wyobrazić imadło które skurcza biedne zwierzę i pakuje do parówki. Zatrzymała przechodzącą kobietę z dzieckiem i małym ratlerkiem zapytała "Czy wie pani jak oni robię te hot dogi??". Kobieta wytłumaczyła staruszce że ścinają pewne części mięsa i potem łączą je. Melani zdumiona podniosła ratlerka kobiety z wznosząc psa z poważną miną zapytała "Które części psów wsadzają do hot dogów??". Dziecko kobiety zaczęło płakać a sama kobieta wyrwała pieska z rąk Melani i nakrzyczała na staruszkę że w jej wieku nie powinno robić się takich niesmacznych żartów. Biedna Melani czuła się bardzo źle nie chciała już rozmawiać z żadnym z napotkanych ludzi. Postanowiła pójść do małego lasku koło parku nadal szła prosto przed siebie.  Podziwiała wielkie drzewa które rozpościerały się nad jej głową czuła się wtedy jak mała mrówka w wielkim mrowisku. Gdy tak szła przez las zaciekawiło ją jedno z miejsc  w lesie było to wielkie drzewo. Widniało na nim serce z Inicjałami w środku M+N=Great Love.  Melani zmęczona lekko swoim spacerem stwierdziła że to genialne miejsce na drzemkę. Kiedy spała przyśniły jej się łabędzie które zamiast nóżek miały pontony na których pływały oraz psy które były przełożone bułkami. Staruszkę obudził ochrypły głos wołający "Proszę panią wszystko w porządku?? Halo?? Halo??". Melani otworzyła swoje starcze powieki lecz musiała zaczekać z 1 min żeby oczy zaskoczyły wyglądało to niczym włączanie jakiejś gry z 2014 roku na systemie win98. Gdy staruszka złapała ostrość dostrzegła nad sobą staruszka który stukał ją swoją drewnianą laską w kolano. Melani szybko wstała na nogi i otrzepała swoje starcze kolana z zeschłej trawy. Staruszek patrzył na nią przez chwilę z mierzącym wzrokiem na co Melani odpowiedziała takim samym spojrzeniem oboje byli ja rewolwerowcy czekali które z nim pierwsze wystrzeli słowa. Nagle po minucie ciszy staruszek odezwał się z uśmiechem " Jakson miło mi poznać szanowną panienkę." powiedział i ukłonił się nisko. Na co Melani odpowiedziała tylko "Cześć" niczym jakaś siedemnastolatka. Staruszek z lekkim zdziwieniem zaczął mówić "Podeszłe do pani ponieważ myślałem że zasłabła panienka i chciałem pomóc" ona odpowiedziała "Dziękuję za troskę ale tylko na chwilę przysnęłam przy tym drzewie" staruszek bardziej zdziwiony zapytał "Jakież to nosi pani imię" wysławiał się z wielką gracją a jego ruchy można nazwać było szlacheckimi. Melani założyła ręce za siebie i kiwając się na stopach niczym małe dziecko odpowiedziała "Melani". Staruszek zaczął ciągnąć dalej rozmowę "Piękna pogoda a to drzewo pewnie ma dla pani jakąś wartość skoro przycupnęła pani akurat przy nim?" nie czekając na jej odpowiedź mówił "Ja również uwielbiam chodzić na spacery w te strony ale przyznaję że pierwszy raz udało mi się znaleźć kogoś śpiącego pod drzewem" Melani przerwała Jaksonowi jego monolog "Dawno nie wychodziłam na spacery więc naturalne było dla mnie że trochę się zmęczyłam dlatego przycupnęłam przy tym drzewie" "Rozumiem" odpowiedział i postukał laską w pień drzewa. Starzec zauważył inicjały wyryte na drzewie i zapytał "M+N=Great Love - czy to pani inicjały i pańskiego męża?" Melani popatrzyła na inicjały próbowała sobie coś przypomnieć jednak bezskutecznie wpatrywała się w inicjały jeszcze przez chwilę gdy spojrzała na mężczyznę skapała jej pojedyncza łza Jakson zauważył to i szybko wyciągnął z swojej butonierki chustkę którą otarł łzę. Melani powstrzymywał w sobie chęć odepchnięcia jego ręki i wpatrywała się w błękitne oczy. Jakson pojął że Melani ma alzheimera. Wpatrywali się w siebie jeszcze przez chwilę gdy Jakson odchrząknął i powiedział "Jeśli pani pozwoli mogę towarzyszyć pani w dalszej wędrówce" jakby nie czekając na odpowiedź wziął Melani pod ramię i zaczął iść w stronę ścieżki prowadzącej jeszcze głębiej w las. Melani lekko oszołomiona tym co się stało wydukała w końcu "Muszę pana przeprosić ale jest już dość późno i powinnam wracać do domu. Mój ukochany kot pewnie się niepokoi". Staruszek wykorzystał nadarzającą się szansę i zaproponował "Może odprowadzę zatem panienkę do domu? O tej godzinie na ulicach kręci się wielu złodziei". Melani zauroczona aparycją nowego nieznajomego przytaknęła. Mężczyzna zapytał ją o drogę powrotną ona wskazała mu palcem ścieżkę. Gdy razem szli minęli tą samą matkę z dzieckiem i psem którą Melani spotkała wcześniej na swojej drodze. Gdy kobieta zobaczyła staruszkę pochwyciła swoje dziecko za rękę i zdecydowanym ruchem odwróciła się od Melani jej oczy wyrażały niezadowolenie a Melani popatrzyła z lekką dozą zdziwienia na kobietę. Po pięciu minutach milczenia Jakson odezwał się "Kocham ten park. Razem z żoną przychodziliśmy tu i zbieraliśmy róże ahh co to były za piękne czasy" Melani chciała jakoś odpowiedzieć ale nie miała żadnych wspomnień związanych z parkiem. Widząc to mężczyzna zaczął nową rozmowę "Choruje pani na coś?" nie była to może zbyt dobra rozmowa ale chciał się upewnić czy ma racje co do alzheimera Melani. Chwilę myśląc odpowiedziała "Tak mam problemy z pamięcią." Ach tak odpowiedział mężczyzna i powiedział do niej "Moja żona również chorowała na alzheimera". Tak wykrzyknęła Melani a mężczyzna nie zważył na to i ciągnął dalej "Jednak nie wygląda pani na kogoś kto ma schorzenia fizyczne" odpowiedziała "Nie ja jestem jak ten ptak jak on się to nazywał… sko… sko…" Skowronek dokończył mężczyzna a kobieta znów wykrzyknęła jak małe dziecko. "Tak!!". Mężczyzna zaśmiał się i spojrzał z lekkim pożałowaniem na Melani. Ona zdziwiona tym spojrzeniem zapytała "Czy coś nie tak?" Rozmarzony mężczyzna odpowiedział "Przypomina mi pani bardzo moją zmarłą żonę to przez to." "Wyrazy kondolencji" odpowiedziała. A mężczyzna powiedział "Nie trzeba było to już bardzo dawno chyba z sześć lat odkąd nie ma jej wśród żywych". Melani lekko się skrzywiła ponieważ wiedziała że ona również miała kogoś na kim jej zależało ale kto już dawno odszedł z tego świata. Gdy szli przez chwilę w ciszy w końcu mężczyzna zapytał "Miała pani męża" Melani skrzywiła się lekko i odpowiedziała " Tak znaczy wiem że na pewno miałam męża ale nie pamiętam ani jego ani wspomnień z nim związanych" zmarszczyła czoło próbując przypomnieć sobie cokolwiek lecz nie potrafiła. Gdy doszli już do bloku w którym mieszka miała się już pożegnać z mężczyzną lecz ten odchrząknął i powiedział "Napiłbym się teraz dobrej herbaty" Melani chwilę myśląc o co może chodzić mężczyźnie w końcu powiedziała "Ależ oczywiście niech pan wejdzie panie.. panie…" Jakson dokończył mężczyzna. Ach tak Jakson powtórzyła z niezwykłą lekkością. Doszli do drzwi na 3 piętrze Melani zaczęła przeszukiwać torebkę z zawziętością lecz nie potrafiła znaleźć kluczy. Zniecierpliwiony mężczyzna w końcu spytał "Czy coś nie tak?" a wystraszona z lekka tą sytuacją Melani odpowiedziała "Nie mam pojęcia gdzie podziałam klucze" jej zakłopotanie rosło a zauważając to mężczyzna pochwycił jedną z jej rąk i powiedział spokojnie "Niech się pani uspokoi może wtedy będzie pani łatwiej sobie przypomnieć gdzie je pani podziała". Melani poszła za słowami Jaksona i wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy i przez chwilę nie odpowiadała jakby przeszukiwała swoją niestabilną pamięć. W końcu otworzyła oczy i zakrzyknęła "Wiem są pod wycieraczką!" uśmiechnęła się do mężczyzny i cicho podziękowała. Gdy weszli do domu pierwsze co rzuciło się Jaksonowi w oczy to niezwykle uporządkowane mieszkanie. Przypomniał sobie że Melani powinna mieć kota i zapytał jej "A gdzie pani kotek" Melani odpowiedziała "A kot! Zawsze mówię że posiadam kota ale kiedy wchodzę do domu przypomina sobie że nie żyje od pół roku". Skonsternowany mężczyzna odpowiedział tylko "Przykro mi…" a Melani nie zwróciła na to uwagę i pomachała ręką w zapraszającym geście. Powiedziała do starca aby się rozgościł a ona pójdzie zaparzyć herbatę. Mieszkanie melani było urządzone w pomieszanych stylach przeważały jednak lata 80 i 70. Na pięknej komodzie która wyglądała znów jak z czasów wiktoriańskich były postawione trzy lampy jedna naftowa wyglądała na drogą ponieważ miała złote brzegi zaś dwie obok to lampy lawowe mieniły się pięknymi kolorami. żyrandol na suficie wyglądał na co najmniej na czasy romantyzmu zróżnicowanie jej domu wprawiło Jaksona w zachwyt sofa na której siedział z kolei była nowa i nie pasowała do reszty wystroju jednak wzory w kwiaty wszystko rekompensowały . Gdy czekał na nią lekko się zaniepokoił ponieważ minęło już dziesięć minut a słyszał już jakieś cztery minuty temu gwizdek dzbanka. Postanowił zajrzeć do kuchni. Ujrzał że Melani piję w spokoju herbatę i czyta gazetę odchrząknął a ona podskoczyła aż na krześle chciał coś powiedzieć ale ona nagle wrzasnęła i po chwili powiedziała "Kim pan jest i co robi pan w moim mieszkaniu?!!" teraz już bardzo skołowany mężczyzna odpowiedział "Jak to przecież to ja… Jakson nie poznaje mnie pani??" Melani odkrzyknęła "Proszę natychmiast opuścić moje mieszkanie albo zadzwonię po policję!!". Jakson podszedł do Melania co okazało się złym wyborem ponieważ kobieta ruszyła szybko w stronę blatu kuchennego aby odsunąć się od mężczyzny którego myślała że nie zna. Jakson widząc jej panikę zatrzymał się na chwilę i powiedział "Spokojnie zna mnie pani przyszedłem tu z panią. Po prostu zapomniała pani niech się pani uspokoi i przypomni sobie". Jakson postanowił podejść do Melani jednak okazało się to złym wyborem ponieważ dostał od niej patelnią po głowie i zemdlał jej w rękach. Melani przestraszona tym co się stało powiedziała do samej siebie "Ja tylko się broniłam…" przez głowę przeszła jej myśl że mężczyzna mógł umrzeć na tą myśl jedną ręką przytknęła usta a drugą trzymała ociężałego mężczyznę. Jakson był od niej wyższy i masywniejszy nie miała siły go podnieść więc położyła go na podłodze i postanowiła pójść po poduszkę którą potem podłożyła pod jego głowę. Spanikowana nie wiedząc co ma dalej robić. Wyłączyła wszelkie emocje i powiedziała "Więc teraz będzie trzeba ukryć ciało…". Zadzwoniła do swojej sąsiadki Weri aby opowiedzieć o całym zdarzeniu na jej szczęście Weri była w domu i za sekundę miała być u niej. Weri wbiegła zdyszana do mieszkania staruszki i zobaczyła siedzącą na kanapie Melani z założonymi rękami i kłębiącymi się w niej myślami.  Gdy Melani zauważyła Weri powiedziała "To nie moja wina… tak wyszło ja ostrzegałam" a Weri poszła do kuchni i ujrzała starszego mężczyznę leżącego obok blatu kuchennego z poduszką pod głową. Weri sprawdziła czy staruszek żyje i odetchnęła z ulgą gdy wyczuła puls mężczyzny. Poszła powiedzieć że nie będzie trzeba ukrywać żadnych zwłok co zaproponowała Melani… Staruszce ulżyło na wieść o tym że nie zabiła mężczyzny. Weri zapytała się dokładnie jak to się stało że mężczyzna pojawił się z nikąd w mieszkaniu Melani. Ale kobieta nie wiedziała co powiedzieć przypomniała sobie tylko że Weri powiedziała jej kiedyś że gdyby ktoś wpadł do mieszkania staruszki najlepszą bronią przeciw intruzom jest kuchnia i jej zawartość w tym wypadku była to patelnia. Weri zaśmiała się a staruszka również zaczęła się śmiać. Weri zaproponowała że przeniesie staruszka na kanapę. Melani pokiwała głową w odpowiedzi. Już po chwili mężczyzna znajdował się na kanapie. A Weri zaproponowała że zostanie z staruszką aż ten niejaki Jakson się obudzi.  Po jakiejś godzinie od uderzenia Jakson w końcu się obudził a w tym czasie Weri i Melani oglądały stare zdjęcia. Mężczyzna zdziwił się gdy próbował coś powiedzieć ale miał usta zaklejone taśmą oraz związane ręce i nogi miał spanikowany wzrok. Po chwili gdy Melani i Weri usłyszały szamotanie na kanapie podeszły do niego. Weri zerwała taśmę z ust mężczyzny chyba zrobiła to zbyt szybko bo przy zdzieraniu jej z ust usłyszała krzyk. Kobiety patrzyły się na mężczyznę a ten zaczął znów się szamotać i krzyczeć "Pomocy!! Wariatki!!" Weri próbowała uspokoić mężczyznę lecz ten nie chciał się uspokoić. Nie wiedziały co mają zrobić ale po chwili Melani wpadła na pomysł powiedziała do Weri "Zaczekaj tu z nim muszę coś przynieść" Weri posłuchała staruszki nadal próbowała nawiązać kontakt z mężczyzną lecz ten nadal był spanikowany i zastrzegał że nic nie powie. Melani wróciła z wielką patelnią którą ogłuszyła Jaksona obróciła się do mężczyzny i powiedziała "Mów co tu robisz i jak wszedłeś do środka bo znów oberwiesz!" skołowany mężczyzna zaczął wyjaśniać "Pamięta pani była pani na spacerze?" Melani próbowała sobie przypomnieć i w końcu na potwierdzenie skinęła głową. Mężczyźnie lekko ulżyło ciągnął dalej "Spotkała pani mnie i w skrócie zaprzyjaźniliśmy się. Odprowadziłem panią do domu i wtedy zaproponowała mi pani herbatę.". Nie wierzę panu wykrzyczała Melani z patelnią jakby gotową do uderzenia. Weri powstrzymała jednak staruszkę i powiedziała "Niech da mi pani spróbować" Melani skinęła głową. Weri zaczęła "Czyli mówi pan że odprowadził pan Melani?" "Tak ile razy mam to tłumaczyć!" krzyknął mężczyzna. Weri uspokoiła go i przez chwilę łączyła wątki. "Pani Melani myślę że ten pan nie kłamie" powiedziała Weri. Skołowana Melani zapytała się "Dlaczego tak sądzisz? Przecież może kłamać". "Mój niezawodny detektywistyczny umysł mi to podpowiedział! Stwierdzałam to po tym że gdy wchodziłam na wycieraczce były ślady stup pani oraz pana Jaksona. Gdyby było to włamanie byłyby jakieś ślady. Zachowanie pana  Jaksona wobec pani również nie podpadało pod zachowanie włamywacza." Dobrze powiedziała Mealni i dodała potem "Ale skoro go wpuszczałam to pamiętała bym to!". Jakson i Weri spojrzeli na Melani z politowaniem w spojrzeniu. Jakson zaczął "Może pani choroba spowodowała że zapomniała pani o mnie. Czekałem na panią na kanapie ale od jakichś 10 minut nie chciała się pani pojawić więc stwierdziłem że sprawdzę czy nic się pani nie stało" Melani nagle upuściła patelnię a ta uderzyła z trzaskiem o podłogę Weri lekko zadrżała. Nagle wyraz twarzy  Melani do Jaksona zmienił się pojawiła się na nim troska i wstyd. Szybko pobiegła do kuchni wróciła z wielkim i ostrym nożem miała uśmiech psychopatki więc Weri postanowiła się odsunąć a Melani podeszła do Jaksona ten nie wiedząc co staruszka chce zrobić wpatrywał się w nią wielkimi niebieskimi oczami. Melani jednym szybkim ruchem przecięła taśmę którą związały ręce i potem tą na nogach. Mężczyzna usiadł i odetchnął Melani i Weri usiadły obok niego i wpatrywały się z zaciekawieniem co powie. Jednak to Melani zaczęła "Przepraszam… Przypomniałam sobie naprawdę przepraszam!" zeszła z kanapy i padła na kolana niczym islamista który oddaje hołd swojemu bogowi. Jakson wziął mimowolnie jej rękę i powiedział "Ależ nic się nie stało" Weri pomyślała (Jejku jakie to piękne… Aaa czemu staruszka znajduje miłość a ja nie!!). Melani powstała i z kilkoma łzami w oczach powiedziała "Naprawdę mi głupio! Jak mam panu zadośćuczynić?" nie naprawdę nie musi pani nic robić powiedział lekko speszony mężczyzna. Weri obserwowała to co się działa i pomyślała (Hmm teraz mówi że nic nie chce ale przed dziesięcioma minutami mówił do nas Wariatki). Melani zaproponowała Jaksonowi że opatrzy mu głowę ale widząc jak Melani trzęsły się ręce Weri powstrzymała staruszkę i powiedziała "Może lepiej jak ja pójdę po opatrunki i opatrzę pana" wymieniła ostatnie porozumiewawcze spojrzenie z nimi i znalazła się w kuchni.  Weri szukała opatrunków w kuchni lecz nie mogła ich znaleźć stwierdziła również że Melani ma dziwne rzeczy w kuchni… bo po co staruszce batog w szafce albo małe sidła ale cóż to niezwykła staruszka tylko super duper wypasiona staruszka z sidłami w szafce pomyślała Weri. Otwierając następną szafkę natknęła się na dziwną książkę po otworzenia Weri stwierdziła że to nie książka tylko pamiętnik Melani! Przeczytała pierwsze strony na jej nieszczęście pierwsze strony opisywały seks Melani z jej mężem ale lepiej to przemilczmy. Potem pisała o domku na wsi gdzie spędzali lato. Ale Weri nie miała czasu na czytanie tego musiała znaleźć opatrunek. I w końcu znalazła tylko normalni ludzie nie trzymają opatrunków w piekarniku! "Eh ja nie wiem jak ona sobie radzi tu sama…" powiedziała do siebie wzdychając Weri. W końcu wróciła do pozostałej dwójki która siedziała na kanapie wyglądało na to że Jakson zdążył już wybaczyć Melani samoobronę patelnią jak to uczyła Weri. Weri szybko i sprawnie opatrzyła głowę jaksona ten odpowiedział "bardzo dziękuję młoda damo" wyglądało na to że powrócił do swojego elokwentnego stylu wysławiania się Weri odpowiedziała "Ależ nie ma za co w końcu niecodziennie znajduje się kogoś kto został zmasakrowany patelnią" spojrzała z uśmiechem na Melani która lekko się zawstydziła. Weri musiała już zbierać się do swojej pracy a więc dodała do dwójki "Muszę was przeprosić ale jestem już spóźniona na spotkanie z klientem i będę wychodzić" gdy wychodziła dodała "Pani Melani gdyby co to opatrunki nie znajdują się już w piekarniku tylko w górnej szafce po lewej" Melani rzuciła na Weri nieco dziwne spojrzenie ale nie chciała już pytać o nic… Oboje z Jaksonem rozmawiali jeszcze przez godzinę i tak jakby incydent z patelnią został w mig zapomniany. Jakson musiał już wyjść ponieważ w domu czekały na niego leki poza tym musiał się wytłumaczyć córce z odniesionych ran. Gdy wszyscy już wyszli i Melani pozostała sama postanowiła że opisze tą oto zdumiewającą historyjkę w swoim pamiętniku no ale jak to Melani zamiast w pamiętniku zapisała ją w swojej książce kucharskiej i tak oto kończy się ten zdumiewający dzień z Melani Jaksonem oraz naszą ulubienicą patelnią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz