Melani i jej kłopoty!
Witajcie
to ja autor jako że nasza kochana Melani niestety nie pamięta tego co się stało
to będę musiał opowiedzieć to za nią.
Był to
mroźny dzień Melani postanowiła po raz
pierwszy od kilku miesięcy iść do kościoła ponieważ przypomniała sobie że
jednak wierzy w boga. Podziwiała stary kościółek do którego chodziła za młodu
ale niestety jej pamięć nie sięga już tak daleko. Spotkała swoje dawne
przyjaciółki których nie poznała oskarżyła je o napaść. Jednak wszystko
skończyło się dobrze. Gdy wyszła z kościoła zastanawiała się gdzie może się
jeszcze przejść niestety zapomniała gdzie mieszczą się wszystkie jej stare
miejscówki. A więc poszła przed siebie była godzina 9:00 dzień jeszcze młody
gdy Melani szła przed siebie zobaczyła skrzydlate stworzenia podeszła do starszego
człowieka pewnie po siedemdziesiątce. Zapytała się starszego pana "Co to
za dziwne stworzenia?? Nie boi się pan ich karmić??". Starzec odpowiedział
zdziwiony "Przecież toż to piękne stworzenia nazywają się łabędziami. Ich
białe pióra przypominają mi o aniołach.". Melani znudzona gadką dziadka
powędrowała dalej zostawiając przygnębionego mężczyznę z jego własnymi myślami.
Trochę zmęczyła się tym spacerem a więc usiadła na ławce i wpatrywała się w
nowo poznane łabędzie myśląc sobie jak te głupie ptaszyska unoszą się na wodzie
wyobraziła sobie że pływają na mini pontonach dla łabędzi. Melani całkowicie
pochłonęły myśli o pontonach dla łabędzi że nie zauważyła mężczyzny w średnim
wieku który usiadł koło niej. Mężczyzna zagaił do staruszki "Piękna pogoda
nieprawdaż. Pamiętam jak przychodziłem tu kiedy byłem mały a pani
pamięta??". Melani otrzepała się z swoich myśli chociaż nie do końca
zapytała mężczyznę "Dlaczego te łabędzie pływają?? Przecież to ptaki!!
Mają pontony zamiast nóg??". Mężczyzna spojrzał na Melani z dziwnym
wzrokiem nic nie mówiąc i odszedł dalej. Melani oburzona jego zachowanie
zawołała za nim "Pff co za wychowanie!! Nawet nie raczył mi pan
odpowiedzieć na pytanie…". Postanowiła pójść za przykładem mężczyzny i
poszła dalej. Czuła nadciągający głód więc poszła za instynktem głodnej
Melani!! Zauważyła budkę z hot dogami postanowiła kupić jednego. Gdy sprzedawca
podawał jej hot doga niespodziewanie powiedziała coś dziwnego co zniesmaczyło
sprzedawcę "Za moich czasów nie było hot dogów tylko o ile pamiętam jadło
się surowe psy… ". Po czym odeszła. Jedząc hot doga znów zadufała się w swoich myślach pytając się w nich Jak
oni przerobili psa na taką małą kiełbaskę. Próbowała sobie wyobrazić imadło
które skurcza biedne zwierzę i pakuje do parówki. Zatrzymała przechodzącą
kobietę z dzieckiem i małym ratlerkiem zapytała "Czy wie pani jak oni
robię te hot dogi??". Kobieta wytłumaczyła staruszce że ścinają pewne
części mięsa i potem łączą je. Melani zdumiona podniosła ratlerka kobiety z
wznosząc psa z poważną miną zapytała "Które części psów wsadzają do hot
dogów??". Dziecko kobiety zaczęło płakać a sama kobieta wyrwała pieska z
rąk Melani i nakrzyczała na staruszkę że w jej wieku nie powinno robić się
takich niesmacznych żartów. Biedna Melani czuła się bardzo źle nie chciała już
rozmawiać z żadnym z napotkanych ludzi. Postanowiła pójść do małego lasku koło
parku nadal szła prosto przed siebie. Podziwiała
wielkie drzewa które rozpościerały się nad jej głową czuła się wtedy jak mała
mrówka w wielkim mrowisku. Gdy tak szła przez las zaciekawiło ją jedno z
miejsc w lesie było to wielkie drzewo.
Widniało na nim serce z Inicjałami w środku M+N=Great Love. Melani zmęczona lekko swoim spacerem
stwierdziła że to genialne miejsce na drzemkę. Kiedy spała przyśniły jej się
łabędzie które zamiast nóżek miały pontony na których pływały oraz psy które
były przełożone bułkami. Staruszkę obudził ochrypły głos wołający "Proszę
panią wszystko w porządku?? Halo?? Halo??". Melani otworzyła swoje starcze
powieki lecz musiała zaczekać z 1 min żeby oczy zaskoczyły wyglądało to niczym
włączanie jakiejś gry z 2014 roku na systemie win98. Gdy staruszka złapała
ostrość dostrzegła nad sobą staruszka który stukał ją swoją drewnianą laską w
kolano. Melani szybko wstała na nogi i otrzepała swoje starcze kolana z
zeschłej trawy. Staruszek patrzył na nią przez chwilę z mierzącym wzrokiem na
co Melani odpowiedziała takim samym spojrzeniem oboje byli ja rewolwerowcy
czekali które z nim pierwsze wystrzeli słowa. Nagle po minucie ciszy staruszek
odezwał się z uśmiechem " Jakson miło mi poznać szanowną panienkę."
powiedział i ukłonił się nisko. Na co Melani odpowiedziała tylko
"Cześć" niczym jakaś siedemnastolatka. Staruszek z lekkim zdziwieniem
zaczął mówić "Podeszłe do pani ponieważ myślałem że zasłabła panienka i
chciałem pomóc" ona odpowiedziała "Dziękuję za troskę ale tylko na
chwilę przysnęłam przy tym drzewie" staruszek bardziej zdziwiony zapytał
"Jakież to nosi pani imię" wysławiał się z wielką gracją a jego ruchy
można nazwać było szlacheckimi. Melani założyła ręce za siebie i kiwając się na
stopach niczym małe dziecko odpowiedziała "Melani". Staruszek zaczął
ciągnąć dalej rozmowę "Piękna pogoda a to drzewo pewnie ma dla pani jakąś
wartość skoro przycupnęła pani akurat przy nim?" nie czekając na jej
odpowiedź mówił "Ja również uwielbiam chodzić na spacery w te strony ale
przyznaję że pierwszy raz udało mi się znaleźć kogoś śpiącego pod drzewem"
Melani przerwała Jaksonowi jego monolog "Dawno nie wychodziłam na spacery
więc naturalne było dla mnie że trochę się zmęczyłam dlatego przycupnęłam przy
tym drzewie" "Rozumiem" odpowiedział i postukał laską w pień drzewa.
Starzec zauważył inicjały wyryte na drzewie i zapytał "M+N=Great Love -
czy to pani inicjały i pańskiego męża?" Melani popatrzyła na inicjały
próbowała sobie coś przypomnieć jednak bezskutecznie wpatrywała się w inicjały
jeszcze przez chwilę gdy spojrzała na mężczyznę skapała jej pojedyncza łza
Jakson zauważył to i szybko wyciągnął z swojej butonierki chustkę którą otarł
łzę. Melani powstrzymywał w sobie chęć odepchnięcia jego ręki i wpatrywała się
w błękitne oczy. Jakson pojął że Melani ma alzheimera. Wpatrywali się w siebie
jeszcze przez chwilę gdy Jakson odchrząknął i powiedział "Jeśli pani
pozwoli mogę towarzyszyć pani w dalszej wędrówce" jakby nie czekając na
odpowiedź wziął Melani pod ramię i zaczął iść w stronę ścieżki prowadzącej
jeszcze głębiej w las. Melani lekko oszołomiona tym co się stało wydukała w
końcu "Muszę pana przeprosić ale jest już dość późno i powinnam wracać do
domu. Mój ukochany kot pewnie się niepokoi". Staruszek wykorzystał
nadarzającą się szansę i zaproponował "Może odprowadzę zatem panienkę do
domu? O tej godzinie na ulicach kręci się wielu złodziei". Melani
zauroczona aparycją nowego nieznajomego przytaknęła. Mężczyzna zapytał ją o
drogę powrotną ona wskazała mu palcem ścieżkę. Gdy razem szli minęli tą samą
matkę z dzieckiem i psem którą Melani spotkała wcześniej na swojej drodze. Gdy
kobieta zobaczyła staruszkę pochwyciła swoje dziecko za rękę i zdecydowanym
ruchem odwróciła się od Melani jej oczy wyrażały niezadowolenie a Melani
popatrzyła z lekką dozą zdziwienia na kobietę. Po pięciu minutach milczenia
Jakson odezwał się "Kocham ten park. Razem z żoną przychodziliśmy tu i
zbieraliśmy róże ahh co to były za piękne czasy" Melani chciała jakoś
odpowiedzieć ale nie miała żadnych wspomnień związanych z parkiem. Widząc to
mężczyzna zaczął nową rozmowę "Choruje pani na coś?" nie była to może
zbyt dobra rozmowa ale chciał się upewnić czy ma racje co do alzheimera Melani.
Chwilę myśląc odpowiedziała "Tak mam problemy z pamięcią." Ach tak
odpowiedział mężczyzna i powiedział do niej "Moja żona również chorowała na
alzheimera". Tak wykrzyknęła Melani a mężczyzna nie zważył na to i ciągnął
dalej "Jednak nie wygląda pani na kogoś kto ma schorzenia fizyczne"
odpowiedziała "Nie ja jestem jak ten ptak jak on się to nazywał… sko…
sko…" Skowronek dokończył mężczyzna a kobieta znów wykrzyknęła jak małe
dziecko. "Tak!!". Mężczyzna zaśmiał się i spojrzał z lekkim
pożałowaniem na Melani. Ona zdziwiona tym spojrzeniem zapytała "Czy coś
nie tak?" Rozmarzony mężczyzna odpowiedział "Przypomina mi pani bardzo
moją zmarłą żonę to przez to." "Wyrazy kondolencji"
odpowiedziała. A mężczyzna powiedział "Nie trzeba było to już bardzo dawno
chyba z sześć lat odkąd nie ma jej wśród żywych". Melani lekko się
skrzywiła ponieważ wiedziała że ona również miała kogoś na kim jej zależało ale
kto już dawno odszedł z tego świata. Gdy szli przez chwilę w ciszy w końcu
mężczyzna zapytał "Miała pani męża" Melani skrzywiła się lekko i
odpowiedziała " Tak znaczy wiem że na pewno miałam męża ale nie pamiętam
ani jego ani wspomnień z nim związanych" zmarszczyła czoło próbując
przypomnieć sobie cokolwiek lecz nie potrafiła. Gdy doszli już do bloku w
którym mieszka miała się już pożegnać z mężczyzną lecz ten odchrząknął i
powiedział "Napiłbym się teraz dobrej herbaty" Melani chwilę myśląc o
co może chodzić mężczyźnie w końcu powiedziała "Ależ oczywiście niech pan
wejdzie panie.. panie…" Jakson dokończył mężczyzna. Ach tak Jakson
powtórzyła z niezwykłą lekkością. Doszli do drzwi na 3 piętrze Melani zaczęła
przeszukiwać torebkę z zawziętością lecz nie potrafiła znaleźć kluczy.
Zniecierpliwiony mężczyzna w końcu spytał "Czy coś nie tak?" a
wystraszona z lekka tą sytuacją Melani odpowiedziała "Nie mam pojęcia
gdzie podziałam klucze" jej zakłopotanie rosło a zauważając to mężczyzna
pochwycił jedną z jej rąk i powiedział spokojnie "Niech się pani uspokoi
może wtedy będzie pani łatwiej sobie przypomnieć gdzie je pani podziała".
Melani poszła za słowami Jaksona i wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy i
przez chwilę nie odpowiadała jakby przeszukiwała swoją niestabilną pamięć. W
końcu otworzyła oczy i zakrzyknęła "Wiem są pod wycieraczką!"
uśmiechnęła się do mężczyzny i cicho podziękowała. Gdy weszli do domu pierwsze
co rzuciło się Jaksonowi w oczy to niezwykle uporządkowane mieszkanie.
Przypomniał sobie że Melani powinna mieć kota i zapytał jej "A gdzie pani
kotek" Melani odpowiedziała "A kot! Zawsze mówię że posiadam kota ale
kiedy wchodzę do domu przypomina sobie że nie żyje od pół roku".
Skonsternowany mężczyzna odpowiedział tylko "Przykro mi…" a Melani
nie zwróciła na to uwagę i pomachała ręką w zapraszającym geście. Powiedziała
do starca aby się rozgościł a ona pójdzie zaparzyć herbatę. Mieszkanie melani
było urządzone w pomieszanych stylach przeważały jednak lata 80 i 70. Na
pięknej komodzie która wyglądała znów jak z czasów wiktoriańskich były
postawione trzy lampy jedna naftowa wyglądała na drogą ponieważ miała złote
brzegi zaś dwie obok to lampy lawowe mieniły się pięknymi kolorami. żyrandol na
suficie wyglądał na co najmniej na czasy romantyzmu zróżnicowanie jej domu
wprawiło Jaksona w zachwyt sofa na której siedział z kolei była nowa i nie
pasowała do reszty wystroju jednak wzory w kwiaty wszystko rekompensowały . Gdy
czekał na nią lekko się zaniepokoił ponieważ minęło już dziesięć minut a
słyszał już jakieś cztery minuty temu gwizdek dzbanka. Postanowił zajrzeć do
kuchni. Ujrzał że Melani piję w spokoju herbatę i czyta gazetę odchrząknął a
ona podskoczyła aż na krześle chciał coś powiedzieć ale ona nagle wrzasnęła i
po chwili powiedziała "Kim pan jest i co robi pan w moim
mieszkaniu?!!" teraz już bardzo skołowany mężczyzna odpowiedział "Jak
to przecież to ja… Jakson nie poznaje mnie pani??" Melani odkrzyknęła
"Proszę natychmiast opuścić moje mieszkanie albo zadzwonię po
policję!!". Jakson podszedł do Melania co okazało się złym wyborem
ponieważ kobieta ruszyła szybko w stronę blatu kuchennego aby odsunąć się od
mężczyzny którego myślała że nie zna. Jakson widząc jej panikę zatrzymał się na
chwilę i powiedział "Spokojnie zna mnie pani przyszedłem tu z panią. Po
prostu zapomniała pani niech się pani uspokoi i przypomni sobie". Jakson
postanowił podejść do Melani jednak okazało się to złym wyborem ponieważ dostał
od niej patelnią po głowie i zemdlał jej w rękach. Melani przestraszona tym co
się stało powiedziała do samej siebie "Ja tylko się broniłam…" przez
głowę przeszła jej myśl że mężczyzna mógł umrzeć na tą myśl jedną ręką
przytknęła usta a drugą trzymała ociężałego mężczyznę. Jakson był od niej
wyższy i masywniejszy nie miała siły go podnieść więc położyła go na podłodze i
postanowiła pójść po poduszkę którą potem podłożyła pod jego głowę. Spanikowana
nie wiedząc co ma dalej robić. Wyłączyła wszelkie emocje i powiedziała
"Więc teraz będzie trzeba ukryć ciało…". Zadzwoniła do swojej
sąsiadki Weri aby opowiedzieć o całym zdarzeniu na jej szczęście Weri była w
domu i za sekundę miała być u niej. Weri wbiegła zdyszana do mieszkania
staruszki i zobaczyła siedzącą na kanapie Melani z założonymi rękami i
kłębiącymi się w niej myślami. Gdy
Melani zauważyła Weri powiedziała "To nie moja wina… tak wyszło ja
ostrzegałam" a Weri poszła do kuchni i ujrzała starszego mężczyznę
leżącego obok blatu kuchennego z poduszką pod głową. Weri sprawdziła czy
staruszek żyje i odetchnęła z ulgą gdy wyczuła puls mężczyzny. Poszła powiedzieć
że nie będzie trzeba ukrywać żadnych zwłok co zaproponowała Melani… Staruszce
ulżyło na wieść o tym że nie zabiła mężczyzny. Weri zapytała się dokładnie jak
to się stało że mężczyzna pojawił się z nikąd w mieszkaniu Melani. Ale kobieta
nie wiedziała co powiedzieć przypomniała sobie tylko że Weri powiedziała jej
kiedyś że gdyby ktoś wpadł do mieszkania staruszki najlepszą bronią przeciw
intruzom jest kuchnia i jej zawartość w tym wypadku była to patelnia. Weri
zaśmiała się a staruszka również zaczęła się śmiać. Weri zaproponowała że
przeniesie staruszka na kanapę. Melani pokiwała głową w odpowiedzi. Już po
chwili mężczyzna znajdował się na kanapie. A Weri zaproponowała że zostanie z
staruszką aż ten niejaki Jakson się obudzi. Po jakiejś godzinie od uderzenia Jakson w
końcu się obudził a w tym czasie Weri i Melani oglądały stare zdjęcia.
Mężczyzna zdziwił się gdy próbował coś powiedzieć ale miał usta zaklejone taśmą
oraz związane ręce i nogi miał spanikowany wzrok. Po chwili gdy Melani i Weri
usłyszały szamotanie na kanapie podeszły do niego. Weri zerwała taśmę z ust
mężczyzny chyba zrobiła to zbyt szybko bo przy zdzieraniu jej z ust usłyszała
krzyk. Kobiety patrzyły się na mężczyznę a ten zaczął znów się szamotać i
krzyczeć "Pomocy!! Wariatki!!" Weri próbowała uspokoić mężczyznę lecz
ten nie chciał się uspokoić. Nie wiedziały co mają zrobić ale po chwili Melani
wpadła na pomysł powiedziała do Weri "Zaczekaj tu z nim muszę coś
przynieść" Weri posłuchała staruszki nadal próbowała nawiązać kontakt z
mężczyzną lecz ten nadal był spanikowany i zastrzegał że nic nie powie. Melani
wróciła z wielką patelnią którą ogłuszyła Jaksona obróciła się do mężczyzny i
powiedziała "Mów co tu robisz i jak wszedłeś do środka bo znów
oberwiesz!" skołowany mężczyzna zaczął wyjaśniać "Pamięta pani była
pani na spacerze?" Melani próbowała sobie przypomnieć i w końcu na
potwierdzenie skinęła głową. Mężczyźnie lekko ulżyło ciągnął dalej
"Spotkała pani mnie i w skrócie zaprzyjaźniliśmy się. Odprowadziłem panią
do domu i wtedy zaproponowała mi pani herbatę.". Nie wierzę panu
wykrzyczała Melani z patelnią jakby gotową do uderzenia. Weri powstrzymała
jednak staruszkę i powiedziała "Niech da mi pani spróbować" Melani
skinęła głową. Weri zaczęła "Czyli mówi pan że odprowadził pan
Melani?" "Tak ile razy mam to tłumaczyć!" krzyknął mężczyzna.
Weri uspokoiła go i przez chwilę łączyła wątki. "Pani Melani myślę że ten
pan nie kłamie" powiedziała Weri. Skołowana Melani zapytała się
"Dlaczego tak sądzisz? Przecież może kłamać". "Mój niezawodny detektywistyczny
umysł mi to podpowiedział! Stwierdzałam to po tym że gdy wchodziłam na
wycieraczce były ślady stup pani oraz pana Jaksona. Gdyby było to włamanie
byłyby jakieś ślady. Zachowanie pana
Jaksona wobec pani również nie podpadało pod zachowanie włamywacza."
Dobrze powiedziała Mealni i dodała potem "Ale skoro go wpuszczałam to
pamiętała bym to!". Jakson i Weri spojrzeli na Melani z politowaniem w
spojrzeniu. Jakson zaczął "Może pani choroba spowodowała że zapomniała
pani o mnie. Czekałem na panią na kanapie ale od jakichś 10 minut nie chciała
się pani pojawić więc stwierdziłem że sprawdzę czy nic się pani nie stało"
Melani nagle upuściła patelnię a ta uderzyła z trzaskiem o podłogę Weri lekko
zadrżała. Nagle wyraz twarzy Melani do
Jaksona zmienił się pojawiła się na nim troska i wstyd. Szybko pobiegła do
kuchni wróciła z wielkim i ostrym nożem miała uśmiech psychopatki więc Weri
postanowiła się odsunąć a Melani podeszła do Jaksona ten nie wiedząc co
staruszka chce zrobić wpatrywał się w nią wielkimi niebieskimi oczami. Melani
jednym szybkim ruchem przecięła taśmę którą związały ręce i potem tą na nogach.
Mężczyzna usiadł i odetchnął Melani i Weri usiadły obok niego i wpatrywały się
z zaciekawieniem co powie. Jednak to Melani zaczęła "Przepraszam… Przypomniałam
sobie naprawdę przepraszam!" zeszła z kanapy i padła na kolana niczym
islamista który oddaje hołd swojemu bogowi. Jakson wziął mimowolnie jej rękę i
powiedział "Ależ nic się nie stało" Weri pomyślała (Jejku jakie to
piękne… Aaa czemu staruszka znajduje miłość a ja nie!!). Melani powstała i z
kilkoma łzami w oczach powiedziała "Naprawdę mi głupio! Jak mam panu
zadośćuczynić?" nie naprawdę nie musi pani nic robić powiedział lekko
speszony mężczyzna. Weri obserwowała to co się działa i pomyślała (Hmm teraz
mówi że nic nie chce ale przed dziesięcioma minutami mówił do nas Wariatki).
Melani zaproponowała Jaksonowi że opatrzy mu głowę ale widząc jak Melani
trzęsły się ręce Weri powstrzymała staruszkę i powiedziała "Może lepiej
jak ja pójdę po opatrunki i opatrzę pana" wymieniła ostatnie
porozumiewawcze spojrzenie z nimi i znalazła się w kuchni. Weri szukała opatrunków w kuchni lecz nie
mogła ich znaleźć stwierdziła również że Melani ma dziwne rzeczy w kuchni… bo
po co staruszce batog w szafce albo małe sidła ale cóż to niezwykła staruszka
tylko super duper wypasiona staruszka z sidłami w szafce pomyślała Weri.
Otwierając następną szafkę natknęła się na dziwną książkę po otworzenia Weri
stwierdziła że to nie książka tylko pamiętnik Melani! Przeczytała pierwsze
strony na jej nieszczęście pierwsze strony opisywały seks Melani z jej mężem
ale lepiej to przemilczmy. Potem pisała o domku na wsi gdzie spędzali lato. Ale
Weri nie miała czasu na czytanie tego musiała znaleźć opatrunek. I w końcu
znalazła tylko normalni ludzie nie trzymają opatrunków w piekarniku! "Eh
ja nie wiem jak ona sobie radzi tu sama…" powiedziała do siebie wzdychając
Weri. W końcu wróciła do pozostałej dwójki która siedziała na kanapie wyglądało
na to że Jakson zdążył już wybaczyć Melani samoobronę patelnią jak to uczyła
Weri. Weri szybko i sprawnie opatrzyła głowę jaksona ten odpowiedział
"bardzo dziękuję młoda damo" wyglądało na to że powrócił do swojego
elokwentnego stylu wysławiania się Weri odpowiedziała "Ależ nie ma za co w
końcu niecodziennie znajduje się kogoś kto został zmasakrowany patelnią"
spojrzała z uśmiechem na Melani która lekko się zawstydziła. Weri musiała już
zbierać się do swojej pracy a więc dodała do dwójki "Muszę was przeprosić
ale jestem już spóźniona na spotkanie z klientem i będę wychodzić" gdy
wychodziła dodała "Pani Melani gdyby co to opatrunki nie znajdują się już
w piekarniku tylko w górnej szafce po lewej" Melani rzuciła na Weri nieco
dziwne spojrzenie ale nie chciała już pytać o nic… Oboje z Jaksonem rozmawiali
jeszcze przez godzinę i tak jakby incydent z patelnią został w mig zapomniany.
Jakson musiał już wyjść ponieważ w domu czekały na niego leki poza tym musiał
się wytłumaczyć córce z odniesionych ran. Gdy wszyscy już wyszli i Melani
pozostała sama postanowiła że opisze tą oto zdumiewającą historyjkę w swoim pamiętniku
no ale jak to Melani zamiast w pamiętniku zapisała ją w swojej książce
kucharskiej i tak oto kończy się ten zdumiewający dzień z Melani Jaksonem oraz
naszą ulubienicą patelnią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz